Udostępnij artykuł:

Utożsamiam się z osobami mocno wrażliwymi, wszystko strasznie analizuję, często porównuję się z innymi. Trudno mi uwolnić się od gonitwy myśli, która nie ustaje w mojej głowie. Często mam wyrzuty sumienia, jeśli coś zrobię i takie same, jeśli tego nie zrobię… 

Terapia pomogła mi w zrozumieniu siebie, wcześniej trochę bałem się swojej szczerości i autentyczności, która nie zawsze podobała się moim rówieśnikom i dorosłym. Społecznie nie jesteśmy gotowi na autentyczność. Ludzie uważają, że inność jest gorsza. Odczułem to szczególnie jeśli chodzi o mój wygląd. Początkowo przeżywałem raniące uwagi kierowane w moją stronę, dziś, gdy ktoś mnie hejtuje za to, jak wyglądam, myślę o tym, jak o komplemencie. W świecie, w którym panuje totalna znieczulica, w którym ludzie nie poświęcają sobie czasu, fakt, że ktoś łapie za telefon i chce mu się poświęcić cenny czas, żeby napisać cokolwiek na mój temat, nawet jeśli jest to hejt, przekuwam w swoją siłę. Mogę to robić, bo przebyłem długą drogę do zaakceptowania siebie, wytrzymałem wiele przytyków. Zanim pojawiłem się w „Top Model”, grałem w koszykówkę – z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że w internecie przeczytałem na swój temat tak samo obraźliwe rzeczy, jak te, które usłyszałem z trybun ze strony kibiców. I tu, i tu ludzie nie mają żadnych skrupułów. Zdecydowałem się z tym więcej nie walczyć, tylko swoją inność przekuć w siłę. 

Chodzę na terapię. Nie lubię tego słowa, bo mam poczucie, że wciąż kojarzy się ono z chorobą. Ja nie jestem chory, po prostu chcę, żeby co jakiś czas ktoś mnie wysłuchał. Siła spotkań z moim psychologiem polega na tym, że umie zadać mi odpowiednie pytanie, na które sam muszę odpowiedzieć. Wierzę, że dobre pytanie i szczera na nie odpowiedź, ta refleksja, może odmienić życie. Psycholog nie mówi mi, jak żyć, nie podejmuje za mnie decyzji, ale skłania mnie do refleksji, co tak naprawdę wewnętrznie chciałbym zrobić, by być w zgodzie ze sobą. Daje zielone światło, żebym sam sobie powiedział: „Nie musisz się tak męczyć, wyluzuj”, albo żebym przyznał przed sobą, że cierpię. 

To, co przygnębia, minie

Jestem świadomy siebie, ale to nie znaczy, że poradziłem sobie ze wszystkimi problemami. To, z czym inni mogliby się utożsamić, to niemożność poradzenia sobie ze szczęściem. Wciąż nie potrafię go utrzymać. To jest mój największy kłopot. Doskonale radzę sobie w stresujących czy złych momentach, takich, w których trzeba reagować, ale jeżeli spotyka mnie coś nad wymiar dobrego, cieszę się z tego tylko kilka minut, a później od razu w mojej głowie pojawiają się myśli negatywne. Zaczynam się martwić, wątpić w siebie, kwestionować… 

Chciałbym, żeby inni, którzy czują, że sobie nie radzą, których rzeczywistość tłamsi, którzy analizują wszystko tysiące razy, wiedzieli, że nie są sami. Chciałbym, żeby usłyszeli, że to nie ich wina, że czują się źle, że nie są tym, co czują, że to, co przygnębia, minie. 

Swoją wrażliwością dzielę się też na profilu 110299r. To moja platforma do dzielenia się swoją autentycznością, miejsce swobodnego dzielenia się emocjami i myślami, z którymi inni mogą się utożsamić. 

Prowadzę też audycję „Overthinkers”. Lubię myśleć o niej jak o społeczności, w której dzielimy się naszymi doświadczeniami. Rozmowy, które prowadzę w Newonce pokazują, że bycie wrażliwym wcale nie musi być stygmatyzujące. Nie musimy chować głowy w kaptury, gdy ktoś nas obgaduje, nie musimy wstydzić się tego, że potrzebujemy, by ktoś poklepał nas po plecach czy przytulił. 

Jest nas wielu i ważne jest, by być otwartym na pomoc.