Usłyszałam od obcej kobiety: "Jaka biedna, całe życie zmarnowane". Tymczasem ja nie zmarnowałam ani minuty mojego życia.
Lekarze odkryli u mnie SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni, gdy miałam 9 miesięcy. Dawali mi maksymalnie 3 lata i to w stanie wegetatywnym. Moja rodzina nie chciała się z tym pogodzić, tak po prostu się poddać. Nigdy nie dali mi odczuć, że jestem inna, gorsza, bo wymagam opieki. Pamiętam, jak w podstawówce chciałam tak jak inne dzieci pojechać na zieloną szkołę, nauczycielka była w szoku, mówiła, że nikt nie podejmie się opieki nade mną, więc moja babcia zwolniła się z pracy i pojechała ze mną. Od małego uczono mnie, żeby zamiast problemów, widzieć rozwiązania.
Oczywiście poza domem bywało różnie. Zdarzały się przytyki ze strony rówieśników, przemoc taka nie wprost. W gimnazjum koleżanki specjalnie umawiały się na spotkania w miejscach, gdzie były schody, żebym nie mogła się z nimi spotykać. Kilka razy poczułam się odrzucona, ale zamiast narzekać, postanowiłam, że będę otaczać się ludźmi, którzy będą patrzeć na moją osobowość. I znalazłam sobie towarzystwo. Okazało się, że dużo łatwiej mi nawiązywać relację z osobami starszymi ode mnie. To także efekt mojej choroby – intelektualnie jestem o kilka lat do przodu w stosunku do moich rówieśników.
Dziś mam 25 lat. 10 lat temu miałam poważny zabieg, obudziłam się, leżąc pod respiratorem. Miałam zero samodzielnych oddechów na minutę. Przez chwilę myślałam, że do końca życia nie otworzę gęby. Wszyscy byli pewni, że tak już będzie. Leżałam tak i myślałam: „dobra, trzeba się postarać”. Włożyłam w to cały wysiłek, z trudem łapałam kolejne oddechy, ale udało się i po kilku godzinach oddychałam samodzielnie.
Skąd we mnie taka siła? Gdy byłam nastolatką, to moim problemem nie była dobrze zrobiona „tapeta”, ale to czy dostanę się gdzieś wózkiem, czy nie. Miałam inną perspektywę i dziś dzięki temu umiem poradzić sobie w każdej sytuacji.
Nie miałam też większych problemów z relacjami. Może na początku trochę wstydziłam się zagadywać do przystojniejszych chłopaków, wątpiłam w siebie, ale z czasem i to przełamałam. Co z tego, że jestem na wózku? Są takie osoby, dla których ważniejsze są emocje i uczucia, mój charakter.
Skończyłam pedagogikę, od 4 lat pracuję jako managerka Tymka. Kiedyś usłyszałam od obcej kobiety: „Jaka biedna dziewczynka, całe życie zmarnowane”. Tymczasem ja nie zmarnowałam ani minuty swojego życia. Wiem, że mam duży wpływ na innych ludzi, staram się swoją historią pokazywać, że wózek nie jest żadnym ograniczeniem. Fakt, że muszę prosić kogoś o pomoc, nie sprawia, że gorzej o sobie myślę. Ważne są marzenia i konsekwencja w ich realizowaniu. Jak każdy miewam gorsze dni, gdy mi się nie chce, ale dziś mam świadomość, że takie emocje są chwilowe, że doły mijają, a ja mam tak wiele rzeczy do zrobienia. Przeczytałam kiedyś taki cytat i trzymam się go, że to, jak kochasz siebie, pokazuje innym, jak mają cię kochać. Zajebiście mądre i życiowe. Wszystko dzieje się w głowie, najważniejsze, co możesz zrobić, to pokochać samego siebie. Bo kiedy kochasz siebie, przyciągasz innych.
Niniejsza strona używa plików cookies w celu optymalizacji korzystania ze strony internetowej, w celach statystycznych oraz popularyzacji strony za pomocą serwisów społecznościowych. Warunki przechowywania plików cookies możesz określić w przeglądarce internetowej.