Udostępnij artykuł:

Moje problemy zaczęły się, gdy miałam 11 lat i postępowały z biegiem czasu, aż zdiagnozowano u mnie anoreksję i depresję. Miałam szczęście, bo w gimnazjum nauczyciel zwrócił uwagę, że zachowuję się inaczej niż inne dzieci, unikam jedzenia. Na przykład, gdy szliśmy na wycieczkę w góry, wiedząc, że czeka mnie duży wysiłek fizyczny, zjadłam tylko jedną małą kanapkę. Zawsze byłam szczupła, więc inni nie zauważali, że nie jem. Ale jego to zaniepokoiło. Innym razem zobaczył, że wyrzucam kanapkę, zamiast ją zjeść. Zapytał, czy wszystko jest w porządku, dlaczego nie chcę jeść. Odważyłam się z nim szczerze porozmawiać. Przyznałam, że nie chcę żyć, że jest mi bardzo źle. To był pierwszy dorosły, z którym o tym rozmawiałam. Był inny. Zawsze podkreślał, że oceny nie są najważniejsze, że istotne jest to, co chcemy w życiu robić, nasze pasje i marzenia. Traktował nas nie jak dzieciaki, ale jak młodych dorosłych. Pewnie dzięki temu łatwiej mi było się przed nim otworzyć.

Z rówieśnikami oczywiście też rozmawiałam, wspieraliśmy się, ale to zupełnie co innego, bo wszyscy byliśmy po prostu nastolatkami. Większość z nas potrzebowała jakiegoś rodzaju pomocy, takiej, której nie mogliśmy dać sobie nawzajem.

Myślałam, że niczego nie osiągnę

Kiedyś byłam przekonana, że nic dobrego mnie w życiu nie spotka, czułam, że dorosłość jest przerażająca, że nic nie ma sensu, a ja niczego nie osiągnę. Dziś, chociaż wciąż zdarzają mi się gorsze momenty, wiem, że to nie była prawda. W momencie kryzysu, gdy wołałam o pomoc, trafiłam na ludzi, którzy zareagowali. I okazało się, że ta pomoc jest możliwa. 

Nie powiem Wam teraz, że warto wstawać o 5 rano, biegać i jeść zielone warzywa. Powiem, że możecie przeżyć największy kryzys, że cierpienie przemija, że leczenie swojej psychiki to inwestycja w łatwiejszą przyszłość swoją i bliskich osób, że żadna choroba (nieważne czy psychiczna, czy fizyczna) nie świadczy o Waszej wartości. Wierzę też, że w Waszym otoczeniu znajdzie się choć jedna osoba, która zaoferuje Wam pomocną dłoń — nauczyciel, rodzic, ktoś bliski. Na początku jest trudno, ale ufam, że to przetrwacie. Czasem pozwolenie sobie dzisiaj na cierpienie, to danie sobie szansy na szczęście jutro.

Nie jesteśmy samotnymi wyspami

W 2018 roku założyłam Nastoletni Azyl, miejsce, które daje oparcie młodym osobom w kryzysie. Wszystko zaczęło się od notatek z mojej psychoterapii, potem na stronie zaczęły pojawiać się historie innych zmagających się ze zdrowiem psychicznym i materiały psychoedukacyjne. Chcę pomagać innym, bo wierzę, że moja historia może wspierać innych. Chcę, by usłyszeli, że nie są samotnymi wyspami, że nawet jeśli dziś nie widzą przyszłości, to warto sięgnąć po pomoc i dać sobie jeszcze jedną szansę. Ja w 2016 roku ją sobie dałam. Dziś mam 22 lata, a to o 7 więcej niż planowałam.

Co mogą zrobić dla nas dorośli? Słuchać i słyszeć, akceptować i wspierać. To podstawa. Marzy mi się, żeby pamiętali, że kiedyś też byli młodzi i mieli swoje, często podobne do naszych, problemy. Oraz pamiętali, że oni też mogą poprosić o pomoc, nie muszą być sami.